Etykiety

czwartek, 6 marca 2014

Hiszpańskie kina.

Sezon oscarowy (wyniki, jak dla mnie zadowalające), ja lubię filmy, byłam wczoraj w kinie na 'Her' reżysera Spike Jonze i bardzo mi się spodobał - doskonały pod każdym względem: urzekające kolory, ujęcia, muzyka od Arcade Fire; generalnie cała estetyka bardzo na plus; wciągająca, nieoczywista i nieprzewidywalna historia, idealnie dobrani aktorzy (no dobra, ten wąs...) i tak dalej mogę jeszcze trochę- teraz do rzeczy. 
Właśnie. Byłam wczoraj w kinie. W dużym hiszpańskim mieście mieści się sporo kin, OK, wszystko gra; ale spośród nich tylko jedno które wyświetla nowości filmowe normalnie. Co znaczy normalnie? W oryginalnej wersji językowej z napisami. Dziwne? Owszem. Otóż w Hiszpanii problem mamy taki, że dubbinguje się wszystko.



Mieszkańcy Półwyspu nie znają głosów swoich ulubionych aktorów. W polskich kinach jest możliwość wyboru, dubbingu lub napisów chyba tylko w przypadku filmów animowanych i familijnych, ale niestety tutaj jest się skazanym na dubbing. Nie jestem w stanie tego zaakceptować i zawsze boli mnie coś w środku, kiedy mam z tą techniką styczność w czymś, co nie jest kreskówką. Mam na przykład znajomych podjaranych głosem Scarlet Johanson - subiektywnie, gdybym była facetem, też bym się jarała - a taki Hiszpan w 'Her' słucha tej samej pani, która dubbingowała Meryl Streep, którąś z lasek z Jordie Shore na MTV i niejedną postać kreskówek oraz w reklamach poleca kostki toaletowe. Smutne? Dla mnie co najmniej.



Bez głosu Scarlet jeszcze jakoś przeżyję. Dla mnie osobistym dramatem jest to, że ktokolwiek obejrzał Breaking Bad z dubbingiem (a jeśli ktoś to uczynił za pośrednictwem TV, to nie miał innego wyjścia). Byłam ciekawa jak brzmi mój ulubiony serial po hiszpańsku i w momencie, gdy Jesse krzyczał "PERRA" nijakim, lekko piskliwym głosem loosera, 'ręki mje opadli'. Na szczęście udało mi się już przekonać parę osób, żeby jeśli już coś oglądają, niech robią to jak należy i w dodatku z korzyścią dla siebie: przynajmniej angielski podszkolą, podzielność uwagi poszybuje... 



Podsumowując, mam szczęście: mieszkam blisko fajnego, studyjnego kina, które pokazuje nowe, dobre filmy w wersji oryginalnej, w środy ma fajną promocję i dodatkowo program lojalnościowy '8. film gratis', a na takich warunkach nie mam zamiaru być lojalna żadnemu innemu kinu. Poza tym nie mam (jeszcze) hiszpańskiej telewizji (ugh!!), więc filtruję sobie treści w internecie, ale jak już znów podłączę się do okienka na świat, to na pewno coś tu o tym napiszę. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz